Piotr Hołubowicz

Judo. Po japońsku ju-łagodnie,do-droga. A zatem łagodna droga, którą kroczyli samurajowie, sport wywodzący się z bardziej brutalnego ju-jitsu, w którym istniały techniki niebezpieczne dla życia.

Nie wiedziałem tego jednak przecież jako 10-latek, kiedy po raz pierwszy przyszedłem na matę (jap. tatami), żeby nauczać się tej egzotycznej sztuki walki. Co zatem mogło powieźć młodego chłopaka, którego wszyscy rówieśnicy kopali w piłkę strzelajac piękne bramki do tego, zeby zacząć przygotę ze sportem samurajów?

Pięcio-osobowa rodzina, troje dzieci, wszystkie płci męskiej. Najmłodszy z nich-Piotr-od małego musiał poddawac się woli starszych braci, którzy trenowali karate. Ponadto dzięki wielkiemu sercu swojej babci był małą kulką, z czym nie żyło mu sie najłatwiej. Jego ojciec w przeszłości (podczas studiów na AGH) przez 5 lat trenował judo, przez co to słowo czasem można było spotkać w domu Hołubowiczów.

Kiedy jesteś małym grubaskiem, który sporo siedzi w książkach, a bracia Cię tłamszą nie jest łatwo. Musiałem coś z tym zrobić. Wydawało mi się, że judo, to sport dla grubasów. Już pierwszy trening ciut zweryfikował moją tezę, ale mimo to zostałem. Zostałem tam 11 lat temu i zostałem do dzisiaj. Kocham to, co robię, jestem z tego dumny i mimo tego, ze próbowałem innych sztuk walki, judo jest po prostu moim numerem 1.

Pryszedł 11 lat temu i już został... Dziś jest instruktorem i swoja wiedze przekazuje innym. Ponadto posiada czarny pas i mase energii na propagowanie tej sztuki, ale o tym więcej w działach SYLWETKA i JAKO TRENER.

Przez Hołubowicz